sobota, 11 października 2014

Tam gdzie dzień, spotyka noc #1

Rozdział 1 




 Zelal szykuje się do wyjścia już godzinę, więc próbuję jakoś zabić czas bujając się w tą i z powrotem na huśtawce zawieszonej na starym dębie na naszym podwórku. Przyglądam się dokładnie sznurom które, nadgryzione latami użytku ocierają się o korę drzewa. 

Nie pamiętam już kiedy zmieniałyśmy je ostatni raz. 10 lat temu? A może 11? Mam tylko nadzieję, że się nie urwą i nie spadnę na tyłek.
Moja siostra często narzeka na to, ze martwię się małymi rzeczami. Ma rację, ale nie zamierzam tego zmienić. Ktoś w tym domu musi się martwić.
Przestaję się huśtać gdy do moich nozdrzy dociera zapach bzu z krzewu sąsiadów. 
To pierwsza ciepła wiosna od lat. Uwielbiam tę porę roku. Tęskniłam za nią. Miałam już dość ciągłego rąbania drewna i rozpalania w naszym wielkim piecu. Nasze dwa małe grzejniki nie wytrzymały i popsuły się zeszłej zimy. Słabo grzały, a poza tym włączenie ich groziło wybuchem pralki suszarki lub mikrofalówki.

Szczerze mówiąc, nie żyję nam się źle. Parę lat temu, mama wróciła do pracy pielęgniarki w miejskim szpitalu. Wzięła kredyt za który odmalowała i odnowiła nasz dom. Jest w stanie go spłacać, a nasz dom jest teraz czystszy i przytulniejszy. 
Chciałabym, by Słońce mógł to zobaczyć, być może pomógł by nawet przy malowaniu...
Z zamyślenia wyrywa mnie pies sąsiadów. Dzięki Bogu.
Wiem tylko, że owy pies wabi się Wariat. To imię pasuje do niego jak ulał. Pamiętam, że kiedyś głaskałam go parę sekund, wygrywając przy tym zakład, lecz parę dni później przywaliłam mu kijem, kiedy próbował pogryźć pluszowego kota Zelal. To jedna z niewielu rzeczy jakie zostały nam po tacie.
Nagle pod moimi stopami przysiada mały ptaszek. W świetle Księżyca mogę zobaczyć szerokie czarne prążki na grzbiecie, oraz rdzawe ubarwienie. To najprawdopodobniej kukułka, Zamiast odlecieć, sadowi się na czubku mojego skórzanego buta. Przysięgam Bogu, że patrzy się na mnie jakby czegoś ode mnie chciała. Potrząsa lekko skrzydełkami i odlatuje w stronę Księżyca na dźwięk otwieranych drzwi. Ciekawe jak mój "lekarz od głowy" wytłumaczy to zjawisko.
 Po wyskoczeniu zza drzwi, Zelal podbiega do mnie, zajmując miejsce na huśtawce obok.
 -Obiecaj mi, że nie będziesz przez cały czas naburmuszona.- mówi szybko.
Przez minutę specjalnie udaję nadąsaną. Wkurza się kiedy robię dokładnie to czego nie chce żebym robiła. lecz dzisiaj mam powód. Ciągnie mnie dzisiaj na wystawę "Rysunków uczniów z jej gimnazjum i nie tylko", wiedząc jak bardzo nie cierpię jakiegokolwiek rodzaju sztuki.

Sztuka zawsze kojarzyła mi się ze Słońcem.

.Wolałabym spędzić ten wieczór ćwicząc cel na strzelnicy. lecz obiecałam Zelal, że dotrzymam jej towarzystwa. Za paręnaście minut mamy autobus do miasta, lecz zamiast iść na przystanek siedzimy ciągle na huśtawkach. Pamiętam, że kiedy byłyśmy małe kręciłyśmy się na nich tak długo, dopóki jedna z nas nie zwymiotowała. Przeważnie była to Zelal.
Jej pytanie przerywa spokojną ciszę

- Co powiedział ci dziś świrolog?

Nie mam ochoty o tym rozmawiać. Nie potrzebuję świrologa. Jestem normalna. Trenuję, chodzę do liceum, jakoś żyję. Nic mi nie jest. Dawno temu, wróciłam z granicy urojeń i wyobrażeń do prawdziwego świata.\

Nie mam snów, które bombardowały mnie kiedy zmarł Słońce. Od roku nie słyszę głosów wołających mnie do świata w który kiedyś wierzyliśmy. Lecz moja mama ciągle myśli, że potrzebuję psychiatry i co tydzień po cichu pakuje mnie do autobusu, bo "Co ludzie powiedzą?".
Więdząc, że Zelal będzie wypytywać mnie i zrzędzić, dopóki nie opowiem jej wszystkiego jak na spowiedzi, więc odpowiadam jej wzruszając ramionami;

- Stwierdził, że kleję się byle komu do rozporka by stłumić żałobę.
-Co?- wzdycha zdziwiona.- Powiedziałaś mu o sytuacji z Bakim?
-Niestety.- odpowiadam.

Zerwałam z nim po tym jak straciłam z nim dziewictwo. Nie mogę niestety zaliczyć tego jako "udanego pierwszego razu". Po wypłakaniu się w łazience, wybiegłam z domu Baki'ego i przez resztę dnia nie byłam w stanie odebrać od niego telefonu.

-Czy był, aż tak zły, że z nim zerwałaś?- pyta nagle Zelal.- Może i nie był idealny. Miał swoje wybryki i czasami potrafił zachowywać się jak kompletny kutas...

No i kto cię do cholery uczy takich słów, dziecko... Ah, no tak...

-... Nie żebym go broniła, czy coś- ciągnie Zelal- Ale wiem że nie zerwałaś z nim tylko z powodu tego, że przestał ci się podobać, albo był słaby w... no wiesz.

Kocham moją siostrę, ona mnie też. Potrafimy śmiać się, a za minutę wrzeszczeć na siebie bez powodu. Powoli czuję, że jeśli ta dyskusja zajdzie dalej, może się to źle skończyć.

-Dlaczego nie przestaniesz oszukiwać samej siebie, Shireen?- podnosi głos.- Nie widzisz już tych snów, lecz ciągle boisz się zasnąć. Nienawidzisz czegokolwiek co łączy się z fikcją i fantazją. Kiedy dowiedziałaś się, że musisz przeczytać "Sen Nocy Letniej" jako lekturę, rzuciłaś książką o ścianę.
- Nie wyolbrzymiaj. Rzuciłam ją tylko na ławkę przede mną.-burczę pod nosem.
-Ale to wszystko prawda!- piszczy- Nie dopuszczasz do siebie swojej wcześniejszej natury. Robisz wszystko, by nie stać się tym kim byłaś, kiedy miałaś 6 lat.
-A co ty z tego niby pamiętasz? Miałaś 3 lata.
-Rysunków też nie cierpisz.  Minęło już 12 lat, Shireen. Słońce nie chciałby żebyś taka była.

Kręci mi się w głowie. Z tego co widzę Zelal jest dziś w swoim żywiole.

-Chciałby żebyś wróciła do życia.

Wariat kontunuje szczekanie, jakby zależało od tego jego życie.

-Wyświadczasz waszej przyjaźni niedźwiedzią przysługę. Musisz wreszcie to przeboleć...

Dość.

-Możesz wreszcie zrobić to, co powinny robić grzeczne młodsze siostrzyczki i zamknąć się choć na chwilę?!
- Zamknę się wtedy, kiedy przestaniesz porównywać wszystkich do kogoś kto jest martwy! Nawet zniknięcia taty tak nie przeżywałaś!

Równie dobrze mogła wylać mi na głowę pomyje i uderzyć parę razy w żebra,

W ułamku sekundy zatyka dłonią usta, a ja, zabierając moją kurtką z ziemi, bez słowa wychodzę trzaskając furtką z całej siły.

Odgłos paskudnych różowych klapek Zelal towarzyszy mi aż do przystanku. Dzięki Bogu moja siostrzyczka trzyma się na dystans. Ciągle mam zamiar iść z nią na tą wystawę, lecz nie mam ochoty z nią teraz rozmawiać,

Jadąc autobusem, w oddali widzę światła wioski w której mieszkała rodzina zastępcza Słońca. Kochany. Nienawidził tego miejsca. Nikogo nie obchodziło, to co się z nim działo. Znaczył tyle co ziarenko piasku. Dusił się tam.Dlatego przychodził by się ze mną bawić, albo spać w moim pokoju, a i o tym nikt nie wiedział.

Kiedy zmarł wszyscy sobie o nim przypomnieli. Był wtedy świerzą historią, ludzie chłonęli ją jak komary krew. To zadziwiające jak bardzo lubimy tragedie, dramaty i martwych ludzi.

Potem wszystko stało się dziwne. Jego "rodzina" oraz wszyscy inni nazywali go Słońcem, tak jak ja.
Próbowałam się dowiedzieć jak naprawdę miał na imię, lecz każdy kto mógł je znać odpowiadał mi, że mój przyjaciel nie miał innego imienia.
Do dziś nie mam pojęcia dlaczego tylko ja wierzę, że "Słońce" było tylko przezwiskiem. Nawet Zelal mówi, że się mylę.

Nie mylę się. Może i jestem wariatką, która musi chodzić do psychiatry i brać leki, ale to najczęściej wariaci widzą prawdę.
Nikt nie rozumie tego co czułam, kiedy patrzyłam jak znika w ciemnym lesie. ani strachu który całkowicie mną zawładnął kiedy nie wiedziałam co się z nim dzieje. Może to brzmi żałośnie, ale ciągle ma moje serce. Tęsknię za nim. Tęsknię, choć nie pamiętam już jego twarzy i koloru oczu. Czuję, że dziś w nocy znów złamię daną samej sobie obietnicę i pójdę pod jabłonkę.
Gdy wysiadam z autobusu, wiatr rozwiewa mi włosy które przyklejają mi się do twarzy. Rozglądając się zauważam, że wieczór jest dziś piękny. Moje emocje mogą szaleć ile chcą, a i tak nie zmieni to faktu, że mamy dziś piękny wieczór. Niezależność natury? Chyba tak. Nie ważne co zrobię, lub gdzie pójdę niebo będzie wisiało nade mną wraz ze wschodzącym Słońcem,oraz zachodzącym Księżycem i na odwrót, uniemożliwiając mi ucieczkę.



       ***


Sala gimnastyczna w gimnazjum mojej siostry została zamienieniona w labirynt stworzony z farb ołówków, węgla, ceramiki, kabli oraz prezentacji multimedialnych. Poprzeczka jest zaskakująco wysoka jak na gimnazjum. 

Po paru minutach przyglądania się pracom Zelal przechodzę powoli do rejonu, w którym wiszą prace z innych szkół oraz te anonimowe. Przechodzę płynnie udając zainteresowanie, każdą pracą z osobna, aż jedna z nich naprawdę przykuwa moją uwagę. Krajobraz na wysokim, na około 2 metry płótnie przedstawia las z drzewami o ciemnej korze pokrytej mchem oraz jasnofioletowe niebo.
Jest w nim coś niepokojąco pociągającego, Przedstawia miejsce które być może jest magiczne, lecz na pewno nie jest niewinne. Wydaje mi się znajome. Gdy spoglądam na tabliczkę, na której powinno widnieć imię i nazwisko autora, widzę tylko jedno słowo; "Anonimowe".
Kroki Zelal stają się coraz głośniejsze, by ucichnąć gdy staje obok mnie. przysyła pewnie obejrzeć i pogratulować jednej ze swoich koleżanek, która wystawia swoje prace w tym miejscu. Jestem z niej dumna. Dalej się do niej nie odzywam.
-Shireen. Odezwij się- mówi- Proszę.
Udaję, że jestem zafascynowana obrazem przede mną, co nie jest trudne. Skąd ja znam ten las?
Do moich uszu docierają skrzypce. Oglądam się na wszystkie strony, lecz nie widzę żadnego muzyka. Zaraz po tym w nozdrza uderza mnie mocny, lecz przyjemy zapach.
-Przepraszam, okej?- mówi Zelal.- Naprawdę, cholernie przepraszam,

Mój mózg jest zbyt przeciążony dźwiękami i zapachami bym mogła cokolwiek odpowiedzieć.

Zelal, odwraca na chwilę głowę, jakby coś ją na chwilę rozproszyło. Czy ona też czuje to co ja?
Szybko wraca do siebie, i zaczyna mówić coraz głośniej.
-Shireen, naprawdę nie chciała tego powiedzieć. Chciałam tylko żebyś ze mną porozmawiała.
-Wystarczy Zelal.
Czy ona nie widzi, że patrzą się na nas ludzie?
-Shireeeeeen...-jęczy
-Powiedziałam, wystarczy!- syczę przez zęby-  A teraz stąd spływaj.
Odwracam się pierwsza i znajduję jakiś kącik w którym mogę ochłonąć. Wyjmuję przy okazji mój przed potopowy telefon odkupiony za bezcen i sprawdzam wiadomości. Mam trzy od Baki'ego;

Godzinę temu; Dzięki za zerwanie ze mną przez sms-a...
Pół godziny temu;  Nie zamierzasz się odzywać? Haaaaalo.
Pięć minut temu; Czego się mogłem spodziewać po takiej suczy z zadupia...

Gdybym powiedziała, że zabolało mnie to napisał, skłamałabym. Nie chciałam zrywać z nim twarzą w twarz, ponieważ wiem, że skończyłoby się to wybuchem, kompromitacją lub czymś jeszcze gorszym. Nie potrafię tłumaczyć czegokolwiek w głęboki i pochodzący z głębi serca sposób. Udawało mi się to tylko z jedną osobą.

Wzdychając, wracam na salę gimnastyczną, by odszukać Zelal. Jako "dobra starsza siostra" chcę ją przeprosić za to co powiedziałam.

Nie ma jej przy obrazie lasu, ani nigdzie indziej. Po przeczesaniu całej sali gimnastycznej. korytarzy, łazienek oraz  sal lekcyjnych

Zaczyna się. Zalewa mnie zimny pot. Znowu. Obsesyjnie sprawdzam telefon oczekując jakiejkolwiek wiadomości. Zelal nie ma swojej komórki, ale może przecież porzyczyć jakąś od swoich koleżanek. Nie ma jej już pół godziny. Nie mieszkamy w wielkim mieście, ale to nie przeszkadza mi martwić się o nią, Staram się zachować spokój, pytając ludzi czy ją widzieli. Każdy z nich przecząco kręci głową.

Straciłam ojca, straciłam najlepszego przyjaciela, prawie straciłam matkę, a teraz być może straciłam też siostrę. Być może to paranoja, ale wyczuwam coś złego.
Muzyka i zapach zniknęły. Nagle prążkowana kukułka którą widziałam wcześniej, z gracją wlatuje do sali przez otwarte okno i na chwilę sadowi się na rzeźbę dzwonnicy wykonanej przez jednego z nauczycieli, by zaraz potem kiwnąć łebkiem w moją stronę i odlecieć,przelatując nad głowami niczego nieświadomych ludzi.
Nie myśląc za wiele, biegnę za nią.
Prowadzi mnie z powrotem do obrazu ciemnego lasu z fioletowym niebem. Zatacza nad nim dwa kółka po czym  znika tak samo jak się pojawiła.
Ktoś popycha mnie mocno łokciem. Już mam zamiar zrzucić mięsem w jego stronę, gdy jeden element obrazu przykłuwa moją uwagę. Na miękkich nogach podchodzę bliżej i przekonuję się, że nie mam zwidów.Wściekle różowe i tak samo paskudne jak zwykle klapki Zelal leżą teraz na ziemi w obrazie. To wszystko staje się coraz bardziej absurdalne, Jakim, Cudem, Do, Jasnej. Cholery.
- To okropne jak wiele tracisz, kiedy nie spojrzysz na coś po raz drugi, co nie?- mówi ktoś za moimi plecami.
Tym kimś okazuję się być, mniej więcej dwudziestoparoletni facet o szerokiej klatce piersiowej i twarzy która odebrałaby mi mowę gdybym nie była kompletnie rozdygotana.
- Widziałeś może moją piętnastoletnią siostrę?- pytam go.- Blondynka z piwnymi oczami, mniej więcej tego wzrostu- mówię przyciskając bok dłoni do ramienia.
-Widziałem ją. I ty też ją widziałaś.- mówi z kpiącą miną
-Facet, ja nie żartuję.- mówię ,oceniając czy do lewego sierpowego bardziej ucierpi jego twarz czy moja ręka,
Uśmiecha się głupkowato krzyżując ramiona. - Myślę, że wiesz gdzie jest Zelal.
Moje dłonie zaciskają się w pięści. Co to ma znaczyć? Kim on jest, i skąd zna imię mojej siostry?
Złość bulgocze we mnie tak mocno, że mogła by wypłynąć ze mnie jak gorąca lawa i zastawić tysiące pęcherzy wypełnionych kwasem na mojej skórze,
- Co, Jej. Kurwa. Zrobiłeś?
- Słuchaj człowieczku. Jesteś śliczna, a ja jestem znudzony.ale jeśli nie pojmujesz tak prostej wskazówki, twoja wyobraźnia pozostawia wiele do życzenia. Wziąłem cię za kogoś kto szybko ją załapie. Być może nie jesteś tak wyjątkowa jak myślałem.
-Mów po ludzku.
Schyla się tak nisko, że stykamy się nosami. -Obraz, skarbie.
Kręcę głową. -Nie.
-Dlaczego?- pyta,
- To nie istnieje naprawdę.- odpowiadam, lecz gdy spoglądam na malowidło, buty mojej siostry ciągle tam są.
Staje za mną, a gdy się odzywa, jego oddech świszczy mi w uchu. -Hmmmm. Nie istnieje naprawdę,co? Bo takie rzeczy dzieją się tylko w snach, tak?
Sny. To tam widziałam ten krajobraz.
-Widzę, że prawda wreszcie do ciebie dociera.- mówi,-Rzeczywistość ma wiele wymiarów, lecz tylko niektórzy mogą przechodzić pomiędzy nimi. Jesteś, najprawdopodobniej jedną z takich duszyczek. Pomimo twojego, wręcz odpychającego realizmu masz w sobie nutkę ciekawości.
-Czemu to robisz?- pytam.
Gdy się śmieje światła oświetlające salę migoczą, lecz oprócz mnie nikt tego nie zauważa.
-Nie ja ją zabrałem.- oświadcza- Nie powiem ci kto to zrobił. Sam musi ci się przyznać. Tak to działa w moim świecie. W każdym razie. Jestem tylko widzem, który zdecydował się dodać coś nowego do zabawy. Uwierz mi, jeśli przekroczysz granicę, nie będziesz oczekiwana.
Zelal została porwana. Nie wiem dlaczego, ani przez kogo. Lecz osoba stojąca obok mnie wie,
Chowam resztki dumy do kieszeni. -Powiedz mi jak ją znaleźć. Proszę,
-A co dostanę za to w zamian? -pyta.- Przysługa za przysługę.
 -Zrobię wszystko.
-Oh. Tak bardzo do siebie przywiązane.- wzdycha- Pomyślę nad przysługą i zatrzymam, na inny termin, Gdy cię poproszę, dasz mi to czego chcę. Bez opierania się.
Nie mam czasu by się nad tym zastanawiać, więc kiwam tylko głową.
Uśmiecha się zadowolony i wskazując na obraz mówi; -Witam w moim świecie. Pamiętaj; bądź miła, zachowuj się i zawsze patrz na wszystko dwa razy.
-Mam przejść przez obraz?- pytam, a to zdanie wydaje mi się boleśnie przereklamowane.
-Tak skarbie, przez obraz. To jeden z tysięcy portali.
Wsadzając ręce w kieszenie patrzę na ludzi chodzących w tą i z powrotem, żyjących normalnym życiem.
- Nie martw się, nic  nie zauważą.- mówi jakby czytał mi w myślach.- Ludzie widzą tylko to co chcą.
-Co mam zrobić jak tam dotrę? Jak mam przeżyć?
- Za dużo pytań, zbyt mało odpowiedzi.
-Poczekaj.- mówię szybko- Co będzie się działo jak mnie nie będzie? Czy tam czas płynie inaczej niż tutaj?
-To tylko wytwór ludzkiej wyobraźni skarbie. Pod każdym niebem czas płynie tak samo. A teraz idź i bądź miła. Nie mam już na ciebie czasu.
-Ale..- próbuje powiedzieć, lecz zanim zdążam się odezwać, ten idiota wpycha mnie prosto w obraz, zostawiając samą i bez jakiejkolwiek broni. W innym świecie.














*****************************************************************


ALLELUJA! Pierwszy rozdział!  Mam nadzieję, że się podobał i nie zraziliście się tym całym przechodzeniem przez obrazy. Zdecydowałam, że dopóki nie skończę tego opowiadania, nie będę wstawiać innych. Czy tak może być? I jak myślicie kim jest nieznajomy który pomógł Shireen przeprawić się "na drugą stronę" oraz kto zabrał Zelal?


Ps. Każdy komentarz to moje walące ze szczęścia serducho i banan na twarzy, więc proszę mówcie co tylko chcecie :DD

Kocham i pozdrawiam :*

9 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale dużą wenę miałaś, rozpisałaś się
    :)



    www.laura-ss.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, lubię pisać dłuższe rozdziały, choć odstraszają one czytelników. xd

      Usuń
  3. "rórzowych" - literówka Ci wpadła XD
    Rozdział wyczypisty :3
    Facet to czuję, że Słońce, ale dwadzieścia parę lat, to chyba za dużo >.>
    Kurcze, jak Ty supi piszesz! Tak bardzo zazdro :c
    Weny mała! :D :*
    Całusy,
    Atto

    PS. Robię sobie chamską reklamę mojego nowego bloga, mogę?
    Wiem, że mogę XD Zapraszam: the-curse-of-rita-owell.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nosz cholera, specjalne przepuszczałam przez sprawdzanie błędów XD Co do przeczuć nic nie powiem :D (Takie top secret xd)

      Ps. Rita jest zawalista :*

      Usuń
    2. Soł sad :c Tak bywa :p Nie przejmuj się :D

      PS. Dziękuję XD :*

      Usuń
  4. Fantastyczny rozdzial. Zreszta tak jak i poprzedni. Dlugosc bardzo mi odpowiada.
    A tresc... Że tak to ujme... wciągająca ;)
    Naprawde masz talent i czekam z niecierpliwiscia na nastepny rozdzial. Zycze weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana gdzie ty się podziewasz :O
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń