Słońce
Nie pamiętam kim byłem przed tym jak mnie zabrali. Jedyną znaną mi historią mojej przeszłości jest ta którą mi opowiedzieli. Mówili mi że byłem ludzkim dzieckiem z małej wioski w górach. Niechcianą i wykorzystywaną do pracy przez rodzinę zastępczą sierotą. Na koniec dodawali jeszcze, że wyświadczyli mi przysługę zabierając mnie do swojego świata.
Ah, mówili też, że nikt za mną nie tęsknił.
Ciężko jest mi uwierzyć w to ostatnie, lecz o tym później.
Tylko nieliczni trafiają do tego świata. Najczęściej są to osoby o bardzo dużej wyobraźni. Zdarza się też, że przypadkowi ludzie wpadają tu przez liczne portale
Ja zostałem tu sprowadzony. Podobno miałem wtedy sześć lat. Byłem dość atrakcyjnym dzieckiem dla tutejszych. Moje zamiłowanie
do sztuki, zabaw, śpiewu oraz opowiadania historii, sprawił, że mnie tu przywołali. Podobno próbowali mnie przyciągnąć przez jakiś czas, lecz na drodze stawał im fakt, iż bardzo często towarzyszyła mi dziewczynka, która co prawda dzieliła ze mną liczne cechy, lecz nie była przez nich szukana.
W końcu udało im się mnie złapać. Szukałem wtedy kogoś w lesie. Przewróciłem się skręcając kostkę, kiedy ich muzyka zadzwoniła mi w uszach. Była tak piękna, że zacząłem wlec się w jej kierunku, zapominając o osobie której szukałem.
Chwilę po tym jak wszedłem w wielką dziuplę w drzewie z którego moim zdaniem dochodziła muzyka, ujrzałem las z drzewami o czarnej korze oraz fioletowe niebo. Podobno płakałem i krzyczałem, że chcę wrócić do domu, gdy przyszła po mnie grupa tubylców. Okazało się, że były to nimfy wirujące z gracją wokół o parę lat starszego ode mnie chłopaka.
Podszedł do mnie, i uspokoił mnie prezentem, czyli "tym co tylko sobie zechcę". Ja poprosiłem oczywiście o moje ulubione cukierki, którymi nastolatek przede mną natychmiast mnie uraczył. Po tym jak zjadłem, zapytał się mnie o moje imię.
- J-jestem Guney- powiedziałem niepewnie.
- A nie Słońce?
- Nie- pokręciłem głową- Tak nazywa mnie tylko moja przyjaciółka. To nie jest moje prawdziwe imię.
Imiona są dla tutejszych czymś świętym. Zaakceptowali imię Guney, lecz musiałem zostawić jakieś imię w ludzkim świecie, więc zdecydowali się zostawić tam Słońce. Tak najprawdopodobniej pamiętają mnie ludzie.
Moje zniknięcie zostało przedstawione jako śmierć. Tutejsi wyjaśnili je zostawiając splamiony krwią sweter w lesie po drugiej stronie portalu.
Pozwoliłem im się rozpraszać pięknem tego świata aż obraz przeszłości rozmył się w moim umyśle i stałem się jednym z nich.
Lecz mimo wszystko czułem, że ktoś za mną tęskni. Ta dziewczyna. Moja przyjaciółka.
Była jednym szczegółem który pamiętałem, bez przerwy raniącym moją duszę. Byłem pewien, że czuję jej żałobę, oraz sznur przywiązujący jej egzystencję do mojej. Zawsze miałem nadzieję, że za nim podąży.
Nigdy tego nie zrobiła, ale jest główną przyczyną mojej pewności, tego, że byłem kiedyś człowiekiem. Do dziś miewam wizje jej ciemnych włosów zakręcających się w loki na końcach.
Pamiętam imię Księżyc. Chyba tak ją nazywałem.
Lubię myśleć, że to co łączy mnie z tą dziewczyną jest tak silne, że nie pozwala mi zapomnieć.
Myślę też, że strasznie ją kochałem.
Przez lata ta wiedza powoli pożerała moje serce. Im bardziej próbuję sobie ją przypomnieć, tym bardziej pochłania mnie jej zagadka, co powoduje, że czuję się coraz bardziej uwięziony w tym lesie. Jakbym tak naprawdę nigdy nie pogodził się z tym kim jestem. Nie z tym delikatnym istnieniem które jest ze mną związane tak mocno.
Moim marzeniem jest wrócić i ją odnaleźć. Ma teraz osiemnaście lat tak jak ja, lecz mam nadzieję, że czeka na mnie tak jak ja na nią.
Lecz moje marzenie jest nierealne. Kiedy ktoś przekracza przejście nie ma odwrotu. Musi zacząć nowe życie tutaj. Większość jest szczęśliwa po utracie wspomnień.
Żyjemy bardzo długo, lecz nie jesteśmy nieśmiertelni.
Nie możemy się też rozmnażać, więc potrzebujemy ludzi by przetrwać. W zamian podtrzymujemy puls wyobraźni w obu wymiarach. Potrzebujemy się nawzajem. Tkwimy w cyklu życia bez wyraźnego początku i końca.
Jest jednak jeden przypadek w którym odchodzi się od reguł. Jeżeli tutejszy wypełni to zadanie, będzie mógł wrócić do miejsca urodzenia.
Po paru latach zastanawiania się, zdecydowałem, że spróbuję, choć była to bardzo pochopna decyzja. Zrobiłem to o co mnie poproszono bez zbędnego myślenia.
Od tego czasu czekam na decyzję Dworu w mojej sprawie.
Lecz od niedawna jestem opiekunem jeszcze jednego człowieka. Wracałem właśnie z Dworu przez las do mojego domu na jego granicach gdy ją zobaczyłem. Krzyczała nieudolnie próbując walczyć z chcącą ją pożreć bestią. Następne parę minut było spowiane mgłą, a następne co pamiętałem to zapach trucizny na jej ustach i słabnące bicie serca tuż przy moim, gdy niosłem ją do domu. Potem całkowicie pochłonęło mnie zajmowanie się tą trawioną gorączką dziewczyną. Kiedy antidotum które jej dałem zaczęło działać, przyciągnęła mnie do siebie i wtuliła swoje mokre od zimnego potu czoło w moje ramię. W moim przypadku sen nie wchodził teraz w grę, więc leżałem z nią, głaszcząc jej ciemne włosy i patrząc, jak powoli wraca z granicy śmierci. W pewnym momencie zanim przegrałem walkę ze snem wydawało mi się, że mam przy sobie Księżyc i nareszcie jest tu ze mną. Dopóki dziewczyna nie obudziła się i nie spróbowała poderżnąć mi gardła.
Teraz siedząc naprzeciwko niej jestem zaniepokojony. Nasza wymiana pytań i odpowiedzi wydaje mi się znajoma. Po jej niespokojnym spojrzeniu widzę że nie tylko ja wyciągnąłem ten wniosek. Dziewczyna zakręca jeden lok wokół palca, przyciągając moją uwagę.
-Czuję, jakby ta wymiana zdań już się nam przytrafiła.
-Być może- mamrocze patrząc w dół.
-Być może?- powtarzam unosząc brew
-Tak. - mówi nagle patrząc na mnie spode łba- Jakiś problem?
-Ani jednego. Poprostu zadałem ci pytanie. Jak już mówiłem są one fascynujące, tak samo jak odpowiedzi, a czuje, że jesteś mi winna kilka z nich. Czyżbyś próbowała odmówić mi tego prawa?
-Rób co chcesz- mówi cicho.
-To dość odważna propozycja
Obydwoje milczymy przez chwilę. Czy ja naprawdę to powiedziałem? Mógłbym to nazwać zemstą za jej aprobatę na temat mojego tyłu kilka minut wcześniej.
To nie moja wina, że czytam w myślach.
Wszyscy dostajemy jakiś dar gdy stajemy się częścią tego świata. Moim jest dostęp do myśli.
Mimo tego jak głośna i sarkastyczna potrafi być, dziewczyna nie jest przyzwyczajona do bezceremonialnej szczerości i nie podoba jej się kierunek w którym idzie nasza rozmowa.
Po mojej ostatniej odpowiedzi, chowa się pod kołdrą i po omacku zaczyna się ubierać, rozrzucając pościel co niewytłumaczalnie mnie rozśmiesza. Nie jest zainteresowana moją wcześniejszą radą, i nie ma zamiaru przespać pozostałych symptomów zatrucia. Musi być bardziej uparta niż mi się wydawało.
To pewnie dlatego, jej umysł odrzuca znajomość naszej konwersacji. Jest ona związana z jej przeszłością, której nie mogę odczytać ponieważ jest zbyt rozmazana, co potwierdza silną wolę srebrnookiej.
Gdy wychodzi wreszcie spod kołdry, jest lekko zaczerwieniona. Wygląda słodko gdy próbuje zdmuchnąć z twarzy niesforne kosmyki włosów.
-Już ci lepiej?- pytam z uśmiechem.
- Geniusz- burczy.
- Tak jeszcze nie byłem nazywany.
- Robiąc sobie ze mnie jaja nie sprawisz, że cię polubię
- Owszem, sprawię
-Nie, nie sprawisz. Jak mam ci zaufać, lub wziąć to co mówisz na serio?
- Gdy zapytałaś gdzie jesteśmy moja odpowiedź napewno nie była żartem. Od zawsze bardzo podobało mi się "robienie sobie jaj z ludzi", a z tobą jest to jeszcze zabawniejsze, moją odpowiedzią była czysta prawda. Jesteśmy wszędzie i nigdzie- mówię wskazując palcem to na nią to na siebie- I jesteśmy w tym razem.
W jej oczach widzę przez chwilę cień zaintrygowania, zanim zastępuje go frustracja
-Jesteś dziwny.
-Jestem szczery.
- Zawsze mówisz to co myślisz?
- Nie mam powodu by tego nie robić. Uważam, że ukrywanie faktów, dla zachowania pozoru tajemniczości jest nie na miejscu. Zmieniasz temat.
- To, że ta rozmowa wydawała nam się znajoma nic nie znaczy - mówi wzruszając ramionami.
- Jeśli tak jest, to dlaczego jesteś tak zdenerwowana?
- Nie mam teraz do tego głowy okej? Zostaw to już.
Nie dziwi mnie jest wybuch. Dopiero co została wyrwana ze swojego świata i prawie zginęła. Lecz widzę, że nie jest to jedyna przyczyna jej zdenerwowania.
Wszytko co zrobiła, lub próbowała było samoobroną.
Jest wystraszona, a ja nawet nie zapytałem o to jak się czuje. Zapominam się przy niej.
Wzdryga się gdy wstaję. Przesuwa się ostrożnie, by zrobić mi miejsce, gdy siadam obok niej na łóżku. Nie cofa się gdy biorę w dłonie jej twarz.
Moja blada skóra, tworzy kontrast z jej ciemniejszą karnacją.
- Wiem, że się boisz i że jesteś w dziwnym miejscu, ale zrobię co trzeba, by sprawić by było ci łatwiej jeśli na to pozwolisz. Musisz tylko uważniej się przyjrzeć.
Moje słowa powoli do niej docierają. Przetwarza je w swoim umyśle. Jej policzki są zarumienione oraz przyjemnie ogrzewają mi dłonie.
Słyszę jej reakcję na mnie.
"Czuję się zbyt dobrze by się odwrócić. To nawet lepsze niż gapienie się na jego tyłek. "
Mam ochotę się roześmiać. Czytanie w jej myślach nie powinno aż tak mi się podobać.
Ogień z kominka nas ogrzewa a światło z fioletowego nieba wpada do pokoju. To byłby idealny moment do zatrzymania czasu.
Srebrnooka, prostuje się i wyciąga do mnie dłoń.
- Jestem Shireen.
- A ja Guney- odpowiadam
Nie traci czasu
- Potrzebuje twojej pomocy. Mam zadanie do wykonania. Dorastałam w górach w leśniczówce, więc nie jestem tak bezradna, jakby się wydawało, lecz nie mam broni i nie znam się na zwierzętach takich jak bestia która mnie zaatakowała. Nie znam też tego lasu, ale ty owszem.
-Nie była aż tak straszna.
-Postaw się na moim miejscu, to zobaczymy.
-Mógłbym to zrobić. Jestem ciekawy jak mnie postrzegasz.
-Szczerze? Nie widziałam już zbyt wiele gdy przyszedłeś. Ale za to słyszałam jak walczyłeś.
-Słyszałaś?
-Nieważne, to nie ma sensu.
- Nie mów tak. Lubię gdy się odzywasz. Masz piękny głos.
Wywraca oczami, lecz na jej szyji pojawia się rumieniec. Zastanawiam się czy ktoś czeka na nią w domu.
-Jestem oczarowany, twoim brakiem umiejętności przyjmowania komplementów. Tutejsze dziewczyny pławią się w nich.
-Przecież nie jestem stąd. Nie zmieniaj tematu. Musimy się skupić.
-Jestem skupiony.
-Jak powiedziałam, potrzebuję twojej pomocy. Zapłacę ci jak będziesz chciał. Wiem, że to lubicie
-Owszem, ale nie jestem chciwy.
Przypominając sobie to co zrobiłem wczoraj czuję się winny.
-Nie potrzebuję zapłaty Shireen. Jestem strażnikiem tego lasu. Jestem tu by ci pomóc. Poza tym nie możesz dać mi tego czego chcę najbardziej.
Unosi brwi więc tłumaczę się- Jedyne czego chcę to uwolnić się z tego miejsca.
-Jesteś pod jakimś aresztem? Jesteś z mojego świata?
-Wszyscy pochodzimy z waszego świata.
Jej oczy rozszerzają się i błyszczą gdy o tym myśli, lecz jej myśli znów są dla mnie niedostępne. Czuję że jej rany znajdują się zbyt głęboko bym mógł do nich dosięgnąć.
Shireen budzi się ze swoich myśli, a płomyk nadziei w jej oczach gaśnie. Mam ochotę ją pocieszyć, ale nie wiem jak.
-Słyszałam o porwaniach, ale myślałam, że rodzicie się tutaj.
-Nie pamiętam dzieciństwa, oprócz... - przerywam, nie mówiąc reszty. Ta część mojej duszy nie jest gotowa do pokazania- Jestem teraz jednym z nich, ale chcę wrócić.
-Nie możesz przejść przez portal? - pyta zdziwiona- To nie ma sensu. Spotkałam jednego z was w moim mieście, zanim się tu znalazłam.
-A ten szczęściarz to?
-Nie wiem jak ma na imię, ale był pewny siebie i wredny. I miał zielone oczy.
-To Ader-wzdycham
-Jakim cudem ten dupek.. -wybacz, to twój przyjaciel?
Kiedyś powiedziałbym, że tak. Teraz odpowiedź byłaby bardziej skomplikowana.
-Ma dostęp do obydwu wymiarów. Jest członkiem Dworu, tylko oni mają ten przywilej.
-Co czyni go tak specjalnym?
Nie odpowiadam, a Shireen nie docieka. Powoli wstaje z łóżka, rozwiewając po domu swój zapach.
-Słuchaj-zaczyna- Wiem, że mnie uratowałeś i jestem ci za to wdzięczna, ale nie mogę tracić czasu. Nie mogę wrócić do domu bez twojej pomocy.
Nie wie jeszcze, że nie może już wrócić do domu. Opuszczam głowę by nie odczytała tego z mojej twarzy.
-Ten gość, którego spotkałam pokazał mi obraz..
-Obraz? - podnoszę głowę
-Tak, jeden z portali. Powiedział, że macie ich więcej.
-Czyli mówisz, że spotkałaś Adera przed przybyciem tutaj i że to on przeprowadził cię przez portal?-pytam ostrożnie.
- Wepchnął mnie tam. Ale muszę zacząć od początku. Byłam na sali gimnastycznej z moją siostrą Zelal...
Przestaję oddychać. Zelal. Blondynka która przybyła tu wczoraj.
Kiedy Shireen mówi jej głos się łamie
-Byłyśmy pokłócone. Potem ona zniknęła. Szukałam jej, a potem spotkałam Andera. Powiedział, że muszę przejść przez portal jeśli chcę ją odzyskać. Proszę, musisz mi pomóc.
Moje serce zaczyna bić szybciej. Shireen jest siostrą Zelal. Chce bym pomógł ją odzyskać.
Myślałem, że srebrnooka jest jednym z ludzi którzy wpadli tu przypadkiem. Lecz to jednak Ader przysłał ją tu specjalne. By utrudnić mój powrót. Byliśmy kiedyś przyjaciółmi, wie jak uchronić swoje myśli przede mną. Przez to nie mogłem przewidzieć jakie ma zamiary. Cholera.
-Proszę Guney- Shireen chwyta mnie za rękę- Proszę pomóż mi. Muszę ją znaleźć... N-nie mogę jej też stracić.
Czyli straciła kogoś jeszcze?
Jej prośba i zaszklone oczy łamią mi serce. Muszę się oprzeć. Popełniłem błąd zaprzyjaźniając się z nią. Jeśli jest siostrą Zelal, a Ader zrobił to co myślę, to Dwór wie, że tu jest.
Oczywiście, że wiedzą, ponieważ w oddali słyszę zbliżające się konie. Galopują przez las sprawiając, że ziemia lekko się trzęsie. Shireen z trudem łapie powietrze. Podbiegam do okna i zasłaniam zasłonę chwilę przed tym jak jeźdźcy zatrzymują się przed moim domem.
W myślach pytam się, dlaczego Ader musiał być, aż tak brutalny. Shireen nie jest niczemu winna. Czy nie mógł jej w to nie wciągać?
Dziewczyna wyskakuje z łóżka.
-Kto to? - pyta- Co się dzie-
Chwytam ją za ramię próbując ją ukryć, lecz to na nic. Nie ucieknie za daleko, i tak ją znajdą.
-Już za późno- mamroczę
-Na co za późno?
-Na ucieczkę. Już tu są
-Kto?
-Musisz się zachowywać. Dwór nie jest przychylny sprzeciwowi.
-To oni mają Zelal?
-Tak, ale to nie oni ją najpierw zabrali.
Shireen odsuwa się ode mnie.
-Kto zabrał moją siostrę? - trzęsąc się zamyka oczy a potem pyta ponownie - Kto to zrobił?
Patrzę ponownie przez okno, biorę oddech i patrząc na nią odpowiadam.
- Ja to zrobiłem
--------------------------------------------------------------------------------------------
No to mamy pierwszy rozdział z perspektywy Słońca. Napiszcie mi co myślicie :D
To jest piękne, nie ma błędów. Po prostu, amazig! :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://wybictosiemoznazdna.blogspot.com/
jako że jestem bardzo uprzejma i tam gdzie sie mnie zaprasza tam z radoscia zagladam, wiec zajrzalam rowniez do ciebie :)
OdpowiedzUsuńI nawet nie wiesz jak się cieszę, że mam do nadrobienia tylko ten jeden post. Dziś niebardzo mam czas bo mój Armando musi natychmiast skorzystac z laptopa, ale jutro, gora w piatek odwiedze cie i poslucham co takiego Słońce ma mi do opowiedzenia :)
No i widzisz nie wytrzymałam, wrociłam tu znów by zobaczyc co Słońce ma do powiedzenia. Kurde czy to już tak zawsze będzie, ze zaglądajac do ciebie muszę czytac ostatnie zdanie ze łzami w oczach? zlituj sie kobieto, no :***
OdpowiedzUsuńa na poważnie to zazdroszczę ci tej wyobrazni, chyba nie potrafilabym tak pieknie wykreowac slonecznego swiata :)
Kocham, kocham na zabój!!!
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne idealne! Znalazłam, tego bloga zupełnie przez przypadek, ale niezmiernie się z tego cieszę. Uwielbiam i zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://zapomnianeslowa.blogspot.com/
Tak, tak, tu przed tobą, to znów niestety ja, tak tak, ta sama :)
OdpowiedzUsuńYyyy co to ja chciałam? A tak, wpadaj wiesz gdzie, pojawił się przedostatni rozdział historii Dominiki i Alana